Ponieważ jest dziś poniedziałek, a ja wróciłam właśnie z alkoholizowania się z histerykami sztuki, zdecydowałam, że kończenie lineartu w takim stanie jest zachowaniem karygodnym. Szczególnie po pijackiej dyskusji w tramwaju o tym jak super fajnie byłoby zrobić sobie dziarę z 'Jeźdźcami Apokalipsy' Durera na plecach... Dyskusji z moim promotorem.
Zaserwuję Wam dziś szkic może nie najświeższy, ale szkic, do którego (w chwilach spadku dobrego humoru) powracam...
Inspirowany jednym z moich absolutnie najulubieńszych filmów (z moimi najmniej ulubionymi aktorami) - 'Elizabethtown' :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz