wtorek, 30 grudnia 2014

sobota, 20 grudnia 2014

Panna Bibelot

... Bo właśnie tak w przybliżeniu można by przetłumaczyć nazwisko Trinket. Obejrzałam otóż w czwartek kolejną (i o dziwo nie ostatnią) część ekranizacji Igrzysk Śmierci i doszłam do wniosku, że autentycznie lubię Effie. Jest głupia jak cała szafka butów, ale jest w tym wszystkim coś, co sprawia, że człowiek miałby ochotę zawinąć ją w kocyk, napoić czekoladą i poprosić, żeby się stamtąd nie ruszała, bo sobie krzywdę dziecko zrobi i będzie be. A sam film swoją drogą też całkiem spoko.

(Zaległy update z wczoraj, bo kompletnie zapomniałam .____."... To znaczy pamiętałam tak do 22.00, a później wyleciało mi to z głowy na ponad dwie godziny. Tak nam statystykę zepsuć, wstyd normalnie...)

poniedziałek, 15 grudnia 2014

I shot the sheriff...

...of Nottingham, but I didn't shoot no deputy.

Wszyscy dobrze wiemy, dlaczego Robin Hood i Merry Men byli tak bardzo merry.

Na pewno nie dlatego, że Merry Christmas.



Post sponsorowany brakiem oświetlenia (dzień się tak szybko kończy) oraz innymi brakami (kawa też się szybko kończy).

piątek, 12 grudnia 2014

Chów ekologiczny

Niby nic dzisiaj takiego wielkiego i ważnego nie robiłam (bo z przyczyn różnych zerówka z tłumaczeń audiowizualnych została odwołana), ale i tak dzień mnie trochę zmęczył. Dlatego dziś tylko szybki dudelek z wtorkowych zajęć: kurczak z chowu bardzo ekologicznego ;).

Wbrew pozorom nie o tym były te zajęcia.

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Uwaga cukier

Dzisiejszy post sponsorowany moimi (haha! a jakże!) deadline'ami. Następny będzie już znośny, normalny i podręcznikowy. Obiecywam. Jak Pinokio.



Z dedykacją dla wszystkich par, które wywołują odruchy wymiotne wśród ludzi czekających na przystankach autobusowych i tram-w-hajowych.

piątek, 5 grudnia 2014

Profesjonalne wodolejstwo

Przechodzimy od nostalgii z powrotem do prozy życia... Dzisiejszy dudel inspirowany jakże elokwentnym komentarzem do tłumaczenia, który jak zwykle pisałam na ostatnią chwilę i z maksymalną ilością ozdobników. Aż dziwne, że przy takim poziomie wodolejstwa nie zmieniłam jeszcze znaku zodiaku na Wodnika ;).

(A swoją drogą, takie komentarze są kompletnie niedorzeczne, zwłaszcza jeśli wszystko tłumaczysz z marszu, a wykładowca jest gatunkiem człowieka, który uwielbia słuchać własnego głosu i sam siebie uważa za największy autorytet... Ach, uniwersytety.)

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Wojny gwiezdne

Chciałam dzisiaj zrobić coś w temacie najnowszego trailera, bo pozostawić X-wingi (och! ach! klasyczna mechanika!) i Darth von Jungingenna bez komentarza to aż grzech, ale...

...wtedy przypomniałam sobie, dlaczego tak bardzo kocham Gwiezdne Wojny. 

Bo, wiecie, są różni ojcowie. Fajni, mniej fajni i bardziej fajni. No i jest też mój ojciec. Najlepszy typ ojca. Ojciec, który zabierał mnie na wszystkie nocne premiery Gwiezdnych Wojen (a przy okazji starej trylogii, to nawet czytał mi napisy w kinie, bo miałam 9 lat i nie nadążałam), Władcy Pierścieni i innych takich. Ojciec, który składał ze mną zamki z Lego i pokazywał jak lutować kabelki. Ojciec, który chodził ze mną na koncerty, wył razem z tłumem wszystkie kawałki Erica Claptona i następnego dnia udawał, że ma anginę. Ojciec, z którym potrafimy do porzygu oglądać nową trylogię Batmana, z którym zarzucamy się filmikami z yt i godzinami dyskutujemy o programach kosmicznych...



I mogłabym tak, oczywiście, wymieniać w nieskończoność :)

piątek, 28 listopada 2014

520

Dawno już nie przerabiałam sprzętów osobistych na postaci, dlatego dla odświeżenia warsztatu dzisiaj moja komórka, Lumia 520, znana również jako Mean Machine. Wirtualny Snickers temu, kto skojarzy, skąd ta nazwa.

poniedziałek, 24 listopada 2014

Kartonowe trolle

Bo 'Pudłaki' brzmią po prostu głupio.


Dzisiejszy update zainspirowany filmem 'Boxtrolls', na który wybrałyśmy się z przyjaciółką z okazji moich (werble! fanfary! człowiek rzucający konfetti) urodzin. Dobrze, że zniżka doktorancka obowiązuje do 30. (a w porywach i do 35.) roku życia.

piątek, 21 listopada 2014

Kot Reakcji

Dziś coś odgrzebanego ze szkicowniczka, bo po trzech nocach spędzonych na pilnowaniu bardzo hałaśliwej kotki w rui i kocura, który nie chce, ale chce, ale właściwie sam już nie wie, człowiekowi może się zwyczajnie nie chcieć.

Kot Reakcji, właściwie uniwersalny, choć domyślnie objawiający swoje zaskoczenie/niedowierzanie w związku z dowolną zaistniałą sytuacją. Nie pytaj, czemu kot ma zęby. Ma. I tyle.

poniedziałek, 17 listopada 2014

Odgrzewane kotlety

Dzisiejszy post sponsorowany brakiem czasu, żeby rano obfotografować coś bieżącego. Oj przydałby się skaner, przydałby się... Dlatego też podrzucam rysunek, który stworzyłam już jakiś czas temu, ale ciągle jestem w jego nastroju - to znaczy Disney i tatuaże.


Głównie tatuaże ;) Z łypciami.

piątek, 14 listopada 2014

Ewokacja teatralna

Kolejny post zainspirowany wykładami o teatrze - i kolejny, którego właściwie tłumaczyć nie trzeba. W hołdzie profesorowi oficerowi i frazie, która zdecydowanie królowała na ostatnich zajęciach.

(Pomysł na hełm Vadera zamiast czaszki Yoricka podsunęła towarzysz Borsuk... Ale stwierdziłam, że sam Lord Vader jest raczej za mało komediowy, więc sięgnęłam po odrobinkę inny film.)

poniedziałek, 10 listopada 2014

Surprajz-surprajz!

Długi weekend długim weekendem, ale to nie powód, żeby odstawiać jakiś cyrk leniwych buł. Co to, to nie ;) Dzisiaj update trochę na szybko i bardzo prowizorycznie, ale mam cztery kredki i biały żelopis, więc nie ma rzeczy niemożliwych. Uzależniłam się w uszach od nowego albumu Much, więc zaczęłam dosłuchiwać też i stare kawałki ;) Poza tym kawa. Włoska kawa z włoskim mlekiem, robiona przez włoskiego Włocha. Oj tak.

Updejtuję bowiem z włoskiej stolicy mody, pizzy, upierdliwych Włochów i Leonarda (a jakże). Dlatego mały bonus, który pokazuje, że Mediolan to nie tylko żarcie, sklepy i burżujskie butiki ;)

Muzeum nauki i techniki absolutnie najlepsze. Mają nawet oryginalną maszynę rożnicową ;)

czwartek, 6 listopada 2014

W rozjazdach

Dziś trochę wcześniej, bo jutro o tej porze będę już siedziała w mieszkanku dziewczyny i żerowała na jej zapasie herbaty. Iru tymczasem wyleciała do Mediolano i w poniedziałek prawdopodobnie nic nie wrzuci, więc, ha, moje choć raz na wierzchu!

Tak czy owak, Mechaniczna Łopata życzy wszystkim miłego długiego weekendu~♪

poniedziałek, 3 listopada 2014

Wsuwaj ramen

...bądź wielki!


Stało się już niemal tradycją, że kiedy P. przyjeżdża do Starej Stolicy, to uskuteczniamy gastroturyzm. Ostatnio w poszukiwaniu japońskich smaków obraliśmy na celownik krakowskie rameniarnie, których, wbrew pozorom, trochę tutaj nakiełkowało.

Jest więc całkiem godne, "tradycyjne" 'Tao' na Józefińskiej, zaraz koło Kładki. Jest i absolutnie hipsterskie galaktycznie-fusionowe 'Ramen Girl by Yellow Dog' na Krupniczej, gdzie serwują czarny ramen z sepią (i póki nie zjesz, to jesteś przekonany, że to woda po praniu wyjątkowo brudnych skarpetków).

W końcu ile można wżerać hummusu, co?

piątek, 31 października 2014

De la muerrrte

Zazwyczaj nie bawię się w Halloween, bo to generalnie za dużo roboty, ale w tym roku jakoś dałam się wkręcić i skleciłam sobie naprędce takie o to przebranie, z którego właściwie jestem nawet dumna.

To jak? Cukierek czy psikus?

piątek, 24 października 2014

Pancernik w poziomki

Od wielu, wielu lat w moim słowniku występuje twór znany jako 'pancernik w poziomki'. Niespecjalnie pamiętam, w jakich okolicznościach powstał, wiem tylko, że ma coś wspólnego z "Pancernikiem Potiomkinem"... Do tej pory myślałam, że to wytwór wyłącznie mojej dziwacznej wyobraźni, ale okazuje się, że Matka Natura również uznała takowe stworzonko za istotne dla przyszłości Ziemi - jakiś czas temu natrafiłam bowiem na wzmiankę o pancerniku karłowatym, którego angielska nazwa to, bardzo adekwatnie zresztą, pink fairy armadillo. Dla uczczenia mojego małego, ale jakże ważnego odkrycia, postanowiłam wreszcie zmierzyć się z tematem i oto jest:

Bardzo pancernik bardzo poziomkowy, niosący radość wszystkim, którzy go zobaczą - a przynajmniej taką mam nadzieję.

poniedziałek, 20 października 2014

Scarf-punzel

No więc każdy z nas ma coś takiego, z czym nie ma wyczucia. Przykładowo mój zamierzchły współlokator Tomasz miał tak z ziemniakami. Wpadał w trans. Poprosić go, żeby naobierał ziemniaków na 3 osoby, to potrafił naobierać cały zlew ziemniaków. Góry ziemniaków. Co ja piszę?! Całe łańcuchy górskie ziemniaków. True story.

Ja mam tak z robieniem na drutach. Kiedy jakiś czas temu robiłam sobie komin, to wyszedł mi potwór 60cmx200cm. Bo nie potrafiłam przestać. Więc zimą wyglądam jak wełniany kopiec kreta. True story.


A teraz wzięłam się za produkcję komina na prezent. I wykupiłam pół sklepu włóczki. Tak właśnie. Bójcie się. Pół kilo komina. True story.

piątek, 17 października 2014

Długopis: Semantyzacja

W tym tygodniu zaczęłam wykłady o teatrze i już na wstępie szanowny wykładowca uraczył nas taką oto informacją na temat tego, czym to na scenie może stać się, ot, zwykły długopis. To będzie bardzo ciekawe pół roku.


poniedziałek, 13 października 2014

Octopussy

Bo syrenki passé. A wszyscy dobrze wiemy, że 7a macek to lepiej niż jedna czy nawet dwie płetwy.


Szycie Życie bez skanera i tabletu do najprostszych nie należy, ale (jak widać) coś tam popełnić się da.

P.S. Chodzą za mną tribalowe rękawki w stylu Aronofsky'ego.

poniedziałek, 6 października 2014

Minister Zdrowia ostrzega!

Pamiętaj, aby pić TYLKO przegotowaną wodę z Nilu! I najlepiej jeszcze przefiltrowaną przez filtr z papirusu!

(Wymieniaj filtr co najmniej raz w tygodniu!)



Z dedykacją dla Czarnej, z którą wymyśliłyśmy to małe staroegipskie dziecko z papirusowym filtrem i krokodildem krokodylem o 6 rano na lotnisku w Katowicach.

P.S. Zaczęłam wykłady z dziobakami. Poniedziałki to zuo.

piątek, 3 października 2014

Hamlet - prawdziwy student

Niedawno doszłam do wniosku, że Hamlet jest właściwie kwintesencją przeciętnego studenta: je byle co, nie śpi, za dużo myśli i na wszystko ma ciętą ripostę. No i jeszcze do zemsty zabiera się 15 minut za późno i z kawą ze Starbunia.

Rysunek równie niewyraźny, jak moje samopoczucie po kilku dniach oblatywania Festiwalu Szekspirowskiego - ale jeszcze tylko dwa dni! Fun fact: początkowo w dymku miało być "to beer or not to beer", ale pomyślałam sobie, że już dość ludzi na świecie jest święcie przekonanych, że Yorick występował w tym monologu (a nie występował).

wtorek, 30 września 2014

Niniejszym Hieronimek


Bo świadomość istnienia najbardziej niedocenianego zawodu świata trzeba krzewić na każdym kroku, a żaden inny dzień nie nadaje się do tego lepiej, niż Międzynarodowy Dzień Tłumacza.

poniedziałek, 29 września 2014

Lepszy świat jutra

Poniedziałek, dzień dobry! Ostatni taki niepracujący w tym roku. Człowiek ma ochotę wylenić się trochę na zapas. Dlatego też właśnie.


Jeżeli pewnego dnia kopnie mnie zaszczyt tytułu szlacheckiego, to bardzo bym chciała leniwca w herbie. A w dewizie herbowej bardzo poproszę 'Jutro-Jutro-Jutro'. Po łacinie oczywiście.

(P. stwierdził, że to wygląda jak ewok. Widać moja młodzieńcza mania do SW jednak się ujawnia... W sumie to taki trochę leniwiec z wodogłowiem. Albo z za dużym mózgiem. Z dużym mózgiem zdecydowanie. Wszak prokrastynacja jest cechą stworzeń geniuszu. Pacz Mozart.)

piątek, 26 września 2014

Persefona w granatach

Jakoś tak ostatnio wszyscy rzucili się na a) malowanie i b) mitologię. A ponieważ nie wypada zostawać w tyle, a przy okazji dopiero co zaczęła się jesień - piegowata Persefona w granatach. Przyznam się bez bicia, że ta piosenka miała z pomysłem wiele wspólnego: (x)

poniedziałek, 22 września 2014

Ceci n'est pas une pipe.

Zdaję sobie sprawę, że dzisiaj chcielibyście dostać cotygodniową porcję zdechłych leniwców, latających pingwinów i koszulek z facehuggerami (cóż, każdy radzi sobie z poniedziałkami po swojemu, nie?), ale myślę, że mi wybaczycie.

Dzisiaj bowiem mamy Hobbit Day, a to dlatego, że dwa kędzierzawe konusy, ulubione przez nerdów wszelkich kształtów i rozmiarów, obchodzą dzisiaj urodziny :)

Dlatego też dzisiaj serwuję Wam na talerzu rysunek, który przypomina o czym naprawdę są 'Hobbit' i 'Władca Pierścieni'...



...o jaraniu zioła, oczywiście.

sobota, 20 września 2014

Łopatujemy naprzód!

Bo co prawda blog jest nowy, prosto z pieca, ale prowadzą go dwie stare dupy, które znają się już od dekady i mają dzisiaj swoją rocznicę (stąd opóźnienie). To co, lecimy następną dyszkę?

poniedziałek, 15 września 2014

Ratujemy świat czy idziemy na kefir?

Oto jest pytanie.


Czasami tak trudno jest wybrać, czego jest się fanem bardziej.

Dalej uważam, że Lovecraft cieszyłby się jak stado jeży oglądając 'Obcego'.

Ale pamiętajcie...!


piątek, 12 września 2014

Z cyklu: "Jestę tłumaczę"

(Przepraszam za jakość, czasami wydaje mi się, że umiem szkicować.)

Mogłabym w tym miejscu ponarzekać, jaki to żywot tłumacza jest ciężki i niewdzięczny, bo deadline'y i brak zrozumienia i "kiedy wreszcie pójdziesz na kurs dla księgowych"... Ale po spędzeniu prawie trzech dni cięgiem nad tekstami do katalogu festiwalowego zwyczajnie mi się nie chce.

Dlatego zaznaczę tylko, że przy tekstach reklamowych znękanemu tłumaczowi polewa się z zupełnie innych przyczyn. W pozostałych przypadkach po prostu oliwimy tak napęd kreatywny (zgodnie z maksymą Hemingwaya: "Pisz po pijaku, poprawiaj na trzeźwo").

poniedziałek, 8 września 2014

Z miłością jest jak...

...z kolką nerkową. Albo jak z gruszką. Tak, tak, wszyscyśmy czytali Andrzeja S. Jednak przy niezobowiązujących rozmowach nad kawą wychodzą na jaw nowe punkty widzenia. Bardziej takie...poetyckie. Nietuzinkowe powiedziałabym. Fenomenologiczne wręcz.


Albowiem co jak co, ale miłość to ma kształt, kolor i woń zdechłego leniwca.

czwartek, 4 września 2014

Wciąż czekam na swój bilet...

Po wielu latach jakimś cudem (w piątek ostatni film na TVNie) zmobilizowałam się wreszcie do ruszenia siódmego tomu Pottera... I trzeba przyznać, że o dziwo się nie zestarzał, choć technicznie "wyrosłam" już z grona, do którego był przede wszystkim adresowany.

A na rozmaite Potterofochy i tak od zawsze przewracałam oczami, więc na tym froncie też bez zmian.

czwartek, 28 sierpnia 2014

Zwierzę mocy.





Cześć i czołem w to (jakże zapadane) czwartkowe popołudnie!

Tym razem dowcip stary jak Fight Club i czerstwy jak suchar z zeszłorocznego Woodstocku. Nie zmienia to faktu, że co jak co, ale pingwin na latającej pralce wywołuje uśmiech u każdego. I nie próbuj udawać, że jeszcze sekundę temu nie miałeś banana na twarzy. My wiemy.

…a jakie jest Twoje zwierzę mocy?


niedziela, 24 sierpnia 2014

Don Giovanni dla opornych

Nie patrzcie na mnie — kiedy twoja znajomość włoskiego stoi mniej–więcej na poziomie Brada Pitta w Bękartach Wojny, cała opera sprowadza się właśnie do tego. Chociaż trudno nie winić tu dodatkowo dudla w „ściągawce” do opery.

Mimo wszystko miło jest tak czasem wyjść z domu i się odchamić, zwłaszcza za darmo, bo w ramach przeuroczego festiwalu Mozartiana, który już od dziewięciu lat gości w naszej gdańskiej Oliwie. Co prawda wszystkie opery i pochodne odbywają się w wersji „dla plebsu” — zero dekoracji, niehistoryczne ciuchy i tym podobne — ale hej, i tak ma to więcej sensu, niż te wszystkie bzdury z „Legalną kulturą” (może lepiej nie będę zaczynać, ten temat zawsze podnosi mi ciśnienie).