...wtedy przypomniałam sobie, dlaczego tak bardzo kocham Gwiezdne Wojny.
Bo, wiecie, są różni ojcowie. Fajni, mniej fajni i bardziej fajni. No i jest też mój ojciec. Najlepszy typ ojca. Ojciec, który zabierał mnie na wszystkie nocne premiery Gwiezdnych Wojen (a przy okazji starej trylogii, to nawet czytał mi napisy w kinie, bo miałam 9 lat i nie nadążałam), Władcy Pierścieni i innych takich. Ojciec, który składał ze mną zamki z Lego i pokazywał jak lutować kabelki. Ojciec, który chodził ze mną na koncerty, wył razem z tłumem wszystkie kawałki Erica Claptona i następnego dnia udawał, że ma anginę. Ojciec, z którym potrafimy do porzygu oglądać nową trylogię Batmana, z którym zarzucamy się filmikami z yt i godzinami dyskutujemy o programach kosmicznych...
I mogłabym tak, oczywiście, wymieniać w nieskończoność :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz