sobota, 20 grudnia 2014

Panna Bibelot

... Bo właśnie tak w przybliżeniu można by przetłumaczyć nazwisko Trinket. Obejrzałam otóż w czwartek kolejną (i o dziwo nie ostatnią) część ekranizacji Igrzysk Śmierci i doszłam do wniosku, że autentycznie lubię Effie. Jest głupia jak cała szafka butów, ale jest w tym wszystkim coś, co sprawia, że człowiek miałby ochotę zawinąć ją w kocyk, napoić czekoladą i poprosić, żeby się stamtąd nie ruszała, bo sobie krzywdę dziecko zrobi i będzie be. A sam film swoją drogą też całkiem spoko.

(Zaległy update z wczoraj, bo kompletnie zapomniałam .____."... To znaczy pamiętałam tak do 22.00, a później wyleciało mi to z głowy na ponad dwie godziny. Tak nam statystykę zepsuć, wstyd normalnie...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz